~ ♥ ~
Le偶a艂am jeszcze w 艂贸偶ku, jednak ju偶 nie spa艂am.
Rozmy艣la艂am nad wszystkim, co do tej pory si臋 wydarzy艂o. Min臋艂o czterna艣cie lat
od 艣mierci moich rodzic贸w i wyjazdu Scora. Mo偶e i by艂am ma艂a, ale pami臋tam ten
dzie艅, kiedy musia艂am po偶egna膰 si臋 z jedyn膮 osob膮, kt贸ra by艂a moim wsparciem.
To by艂o tak dawno, ciekawe, czy on r贸wnie偶 czasem my艣li o mojej osobie. Po moim
policzku sp艂yn臋艂a pojedyncza 艂za, cho膰 powieki by艂y zamkni臋te. Wiedzia艂am, 偶e
musz臋 wsta膰 i rozpocz膮膰 kolejny nudny i monotonny dzie艅. Jedynym urozmaiceniem
tych lat, by艂y treningi z Mistrzem i moim ukochanym wilczkiem. Z moich
rozmy艣la艅 wyrwa艂o mnie tr膮canie czym艣 mokrym. Otworzy艂am oczy i u艣miechn臋艂am
si臋 na widok, kt贸ry zasta艂am. Felcor le偶a艂 obok mnie i w艂a艣nie zamierza艂
poliza膰 m贸j policzek na dzie艅 dobry.
~ Cze艣膰 olbrzymie - powita艂am go.
~ Cze艣膰 malutka - jak zawsze musia艂 dopowiedzie膰, 偶e
pomimo mojego 176 cm jestem od niego przynajmniej o 30 cm ni偶sza.
~ To by艂o wredne - uda艂am, 偶e si臋 obrazi艂am. Fel
zawsze si臋 na to nabiera艂.
~ Lili, przecie偶 znasz to powiedzenie : " Co
ma艂e, to pi臋kne"- w tym momencie nie wytrzyma艂am i zacz臋艂am si臋 艣mia膰 z
trzech powod贸w. Po pierwsze skrucha w g艂osie mojego obro艅cy. Po drugie zawsze potrafi
mnie udobrucha膰 tym powiedzeniem, a po trzecie znowu da艂 si臋 nabra膰.
~ Fel dobrze wiesz, 偶e ja nie potrafi臋 si臋 na ciebie
gniewa膰 - na potwierdzenie moich s艂贸w przytuli艂am tego zwierzaka.- Dobra,
koniec tego dobrego, kt贸ra godzina ?
~ Pi膮tek, godzina 10: 30. Przespa艂a艣 p贸艂 dnia
ksi臋偶niczko.
-- Cholera jestem ju偶 sp贸藕niona na histori臋 rod贸w.
Babcia mnie zabije.
Szybko wsta艂am z 艂贸偶ka, podbieg艂am do szafy w
poszukiwaniu odpowiednich ubra艅. Kiedy je znalaz艂am, pop臋dzi艂am do 艂azienki
wzi膮膰 szybk膮 k膮piel. Po 10 minutach wybieg艂am z 艂azienki i podbieg艂am zabra膰
ksi膮偶k臋. Nagle us艂ysza艂am radosne szczekanie, a w mojej g艂owie pojawi艂 si臋 ten
z艂o艣liwy, wilczy chichot.
~ Lilith dzisiaj hahaha nie ma hahahaha lekcji. No
opr贸cz je藕dziectwa.- My艣la艂am, 偶e go udusz臋. - No chyba by艣 mi tego nie
zrobi艂a. Kto by ci臋 ochrania艂.
-- Fel nie czytaj mi w my艣lach ! - wydar艂am swoje
struny g艂osowe na futrzaka. Dopiero po chwili zorientowa艂am si臋, 偶e dzisiaj ma
by膰 bal z okazji rozpocz臋cia wakacji. Nareszcie !!! 0 nauki!!!
Moje przemy艣lenia na temat ukochanego czasu wolnego,
przerwa艂o pukanie do drzwi.
-- Panienko, prosz臋 si臋 obudzi膰. Panienki babcia czeka
ju偶 w jadalni. - O nie Roberto... Musi ju偶 by膰 na prawd臋 p贸藕no, skoro staruszka
go wys艂a艂a.
-- Ju偶 schodz臋. Roberto przeka偶 Avii, 偶e ju偶 id臋! -
odkrzykn臋艂am i zacz臋艂am przeszukiwa膰 moj膮 komnat臋 w celu znalezienia obro偶y dla czarnej
"kuleczki".
~ Felcor gdzie ukry艂e艣 t臋 cholern膮 obro偶臋 ! - nerwy mi
ju偶 puszcza艂y, a zwierzak tylko spu艣ci艂 uszka i zrobi艂 ma艣lane oczka. Dra艅 wie,
jak mnie udobrucha膰.
~ Lili wiesz, 偶e ja nie lubi臋 tej obro偶y.
~ Wiem, ale wiesz, 偶e to jest warunek babci. Jej nie
ub艂agasz. A teraz gadaj, gdzie jest ta uwi臋藕.
~ Zaraz ci j膮 przynios臋. - jak powiedzia艂, tak zrobi艂.
Po pi臋ciu minutach sta艂 znowu przy mnie z obro偶膮 w pyszczku. Szybko zapi臋艂am j膮
na jego szyi i zbiegli艣my po schodach na jadalni臋.
-- Wybacz babciu, za sp贸藕nienie.
-- Siadaj kochanie - Avia u艣miechn臋艂a si臋 do mnie, a
Fela pr贸bowa艂a zabi膰 wzrokiem.
~ Co艣 ty za艣 zrobi艂 ? - spojrza艂am na zwierzaka.
~ Ups, chyba kto艣 zauwa偶y艂 sw贸j przekopany ogr贸dek.
Wybuchn臋艂am 艣miechem na widok miny kuleczki pt "
zbity pies " i babci, kt贸ra piorunowa艂a go wzrokiem. Zjedli艣my 艣niadanie i
pobieg艂am na najbardziej znienawidzony "przedmiot". Je藕dziectwo.....
Najnudniejsze co mo偶e by膰, a nauczyciela najch臋tniej
potraktowa艂abym jakim艣 ostrym narz臋dziem. Przebra艂am si臋 w odpowiedni str贸j, po
czym osiod艂a艂am jakiego艣 siwka i wyprowadzi艂am go z boksu.
-- Moja ukochana ksi臋偶niczka !!! Jak mi艂o Ci臋 Pani
widzie膰 - za sob膮 us艂ysza艂am mocno przes艂odzony g艂os.
-- Nie w膮tpi臋... Zaczynajmy lepiej - odpowiedzia艂am
mu, a on spe艂ni艂 m贸j rozkaz. W k贸艂ko powtarza艂 to samo : raz, dwa, trzy, cztery..
Non stop, od p贸艂 godziny jazdy nie s艂ysza艂am nic innego. My艣la艂am, 偶e usn臋, ale
z opresji uratowa艂 mnie pos艂aniec.
-- Kr贸lowa prosi, aby przerwa膰 lekcj臋, poniewa偶
dochodzi godzina 16.
O kurcz臋 ju偶 tak p贸藕no? Przecie偶 o 18 jest
bal... Trzeba si臋 przyszykowa膰 i wyk膮pa膰 czarn膮 besti臋. Zeskoczy艂am z konia,
lejce odda艂am nauczycielowi, a sama pobieg艂am do pokoju po drodze wo艂aj膮c
Felcora.
Oboje spotkali艣my si臋 w naszym pokoju. Szybkim krokiem
pomaszerowa艂am w stron臋 艂azienki, aby napu艣ci膰 wod臋 do ogromnej wanny,
wbudowanej w pod艂og臋. Na pierwszy ogie艅 poszed艂 wilk. Wyk膮pa艂am go i
wysuszy艂am, po czym sama wpad艂am do 艂azienki i nie wychodzi艂am z niej przez
godzin臋. W ko艅cu olejek ze smoczego owocu musi si臋 wch艂on膮膰, aby utrzymywa膰
zapach przez d艂u偶szy czas. Wybieg艂am z 艂azienki w samym r臋czniku i pierwsz膮
czynno艣ci膮, kt贸r膮 zrobi艂am, by艂o odwiedzenie garderoby. Nie potrafi艂am znale藕膰
odpowiedniej sukienki.
~ Lilith to tylko g艂upia kiecka - warkn膮艂 piesowaty.
~ Futrzak ty te偶 musisz mie膰 co艣 na sobie - w
moich oczach pojawi艂y si臋 iskierki z艂o艣liwo艣ci.
~ Nie zrobisz mi tego, tylko nie nowa obro偶a. - w jego
g艂osie wyczu艂am strach.
~ Owszem zrobi臋, a teraz rusz dup臋 i mi pom贸偶.
Wilk podni贸s艂 si臋 ze swojego miejsca pobytu i
skierowa艂 swoje cielsko w kierunku mojego kr贸lestwa. Nie min臋艂o nawet pi臋膰
minut, a on ju偶 wskazywa艂 czarno-fioletowy zestaw. To jest to ! Przebra艂am si臋
szybko w niego, Felcorowi zapi臋艂am fioletow膮 obro偶臋 i zrobi艂am obr贸t w stron臋
toaletki, aby zrobi膰 sobie makija偶. Na zegarze wybi艂a godzina 18:00. No nie,
znowu sp贸藕niona. Znowu wszyscy si臋 b臋d膮 gapi膰. Nie lubi臋 tego. Moje rozmy艣lania
przerwa艂o tr膮canie noskiem.
~ Lila po艣piesz si臋 masz ju偶 p贸艂godzinne sp贸藕nienie.
Znowu si臋 wy艂膮czy艂a艣.
~ Wybacz, zbierajmy si臋.
Zeszli艣my na d贸艂. Zatrzymali艣my si臋 dopiero przed
wej艣ciem do sali balowej. W moim brzuchu poczu艂am jakbym mia艂a tysi膮ce kolc贸w.
Stres... Wzi臋艂am trzy g艂臋bokie wdechy i otworzy艂am drzwi. Wszystkie pary oczy
zwr贸cone by艂y na mnie. No ludzie nie gapcie si臋 tak. Dopiero teraz nasz艂y mnie
w膮tpliwo艣ci, czy moja fioletowo-czarna sukienka nie jest za kr贸tka (d艂ugo艣膰- do po艂owy
uda z przodu, a z ty艂u d艂ugi "ogon"). Przesz艂am przez ca艂膮 sal臋
lekko kiwaj膮c g艂ow膮 ludziom, kt贸rzy mi si臋 pok艂onili na znak powitania. Zaj臋艂am
swoje miejsce przy babci.
-- Ju偶 drugi raz w ci膮gu jednego dnia si臋 sp贸藕ni艂a艣
Lilith. - do rzeczywisto艣ci przywr贸ci艂 mnie g艂os Avii.
-- Wybacz babciu, ale jako艣 nie mam dzisiaj g艂owy do
balu.
-- Nic si臋 nie sta艂o, tylko pami臋taj, 偶e musisz
jeszcze zata艅czy膰 jeden taniec jako oficjalne rozpocz臋cie balu.- Po tych
s艂owach W艂adczyni Sosen Marisy wsta艂a i u艣miechn臋艂a si臋 w stron臋 t艂umu- Moi
drodzy. Przybyli艣cie tutaj z bli偶szych lub dalszych stron. Chcia艂yby艣my was
bardzo serdecznie przywita膰, a teraz nie przed艂u偶aj膮c, moja wnuczka zata艅czy, z
kt贸rym艣 z kandydat贸w, jak nakazuje tradycja.
Z t艂umu wyst膮pi艂o czterech najodwa偶niejszych
m艂odzie艅c贸w. Pierwszy z nich mia艂 oczy w kolorze dojrza艂ej trawy, a jego
czarne, kr贸tkie w艂osy stercza艂y mu we wszystkie strony. Drugi by艂 szatynem o
fioletowych oczach i krzywym nosie. Trzeci mia艂 czerwone w艂osy i czarne oczy.
Swoj膮 budow膮 przypomina艂 patyk. Czwarty z nich by艂 blondynem o br膮zowych
oczach. Wszyscy mieli co艣, co mnie nie zainteresowa艂o. 呕aden z nich nie by艂
tym, za kt贸rym t臋skni艂am. Kiedy mia艂am ju偶 wybra膰 partnera, drzwi do sali
balowej otworzy艂y si臋, a przez nie wesz艂y dwie zakapturzone postacie. Pierwsza
z nich, w czarnym p艂aszczu podesz艂a r贸wnie偶, do ch艂opc贸w stoj膮cych przede mn膮.
Druga natomiast wmiesza艂a si臋 w t艂um. Pierwsza czw贸rka, zacz臋艂a si臋 wyk艂贸ca膰,
kt贸rego z nich mam wybra膰, a Pan Tajemniczy podszed艂 jeszcze bli偶ej mnie, lekko
si臋 uk艂oni艂 i wyci膮gn膮艂 swoj膮 r臋k臋, kt贸r膮 przyj臋艂am. Co艣 mnie w nim
intrygowa艂o, a kiedy nasze d艂onie si臋 spotka艂y poczu艂am bezpiecze艅stwo, ale
by艂o one inne ni偶 te, kt贸re czu艂am czterna艣cie lat temu. M艂odzieniec odpi膮艂
sw贸j p艂aszcz i 艣ci膮gn膮艂 kaptur. To co zobaczy艂am pod przykryciem mnie zdziwi艂o,
poniewa偶 kolejne nakrycie przykrywa艂o jego oczy i w艂osy, a str贸j by艂
wojskowy. Tylko raz widzia艂am taki str贸j, w legendzie o Asasynach. Nowo
przyby艂y mia艂 dok艂adnie taki sam ubi贸r, jedynie kolor si臋 nie zgadza艂. Ci z
legend posiadali bia艂e ubrania, a ten stoj膮cy przede mn膮 mia艂 czarny str贸j.
Ch艂opak u艣cisn膮艂 moj膮 d艂o艅 mocniej, tak jakby chcia艂 mi przekaza膰, 偶e jestem
bezpieczna przy nim, wi臋c nie mam si臋 czego obawia膰. O dziwo uwierzy艂am mu.
Razem podeszli艣my na 艣rodek sali i ustawili艣my si臋 w pozycji wyj艣ciowej. Pan
Nie-Znasz-Mojej-Osobowo艣ci skierowa艂 sw贸j wzrok w stron臋 orkiestry, kt贸ra
zacz臋艂a gra膰 jak na m贸j gust bardzo romantyczny utw贸r.
-- Nie wiesz, 偶e przy ta艅cu z kobiet膮, kaptur z g艂owy
si臋 艣ci膮ga? - zapyta艂am z sarkazmem.
-- Wiem, tak wymaga dworska etyka, ale w moim
przypadku jest to nie mo偶liwe. Tylko jedna osoba mo偶e zdj膮膰 mi nakrycie z
g艂owy. - jego g艂臋boki i zmys艂owy g艂os zadzia艂a艂 na mnie do艣膰 niepokoj膮co. W
moim brzuchu obudzi艂o si臋 stado motylk贸w. Na pocz膮tku lekko si臋 ko艂ysali艣my,
ale nasz taniec zmieni艂 si臋 na do艣膰 zmys艂owe tango.
Mimo, 偶e nie widzia艂am jego twarzy, ta艅czy艂o mi si臋 znakomicie. Przez materia艂
jego ubrania, czu艂am wysportowan膮 i dobrze umi臋艣nion膮 sylwetk臋. Nawet nie
zauwa偶y艂am, jak jaki艣 kretyn opar艂 si臋 o st贸艂 i niby przypadkiem rozsypa艂
przysmak Kolonii - czekoladowe kuleczki. W tym samym czasie, kiedy kulki si臋
rozsypa艂y, ja robi艂am podw贸jny piruet. Akurat w tym momencie poczu艂am, 偶e trac臋
r贸wnowag臋 i upadam. Ju偶 my艣la艂am, 偶e b臋d臋 mia艂a twarde l膮dowanie, wi臋c
przymkn臋艂am oczy. Na mojej tali poczu艂am silne r臋ce, kt贸re mnie podtrzymywa艂y. Otworzy艂am
艣lepka i zauwa偶y艂am mojego wybawc臋, kt贸rym by艂 tajemniczy m艂odzieniec.
-- Lilka wszystko w porz膮dku? - zapyta艂, a ja
my艣la艂am, 偶e mi za chwil臋 serce z rado艣ci wyskoczy. Pomijaj膮c fakt, i偶
by艂am mocno zszokowana. Tylko jedna osoba mog艂a do mnie tak m贸wi膰.
-- Jak mnie nazwa艂e艣 ? - zada艂am to pytanie dla
upewnienia si臋.
-- Lil...Yyyy to znaczy Ksi臋偶niczko. - zawaha艂 si臋. Po
raz pierwszy ciesz臋 si臋, 偶e kto艣 si臋 przy mnie zawaha艂. Ju偶 wiedzia艂am, jak
sprawdzi膰 czy to jest m贸j Scorpi. Ch艂opak postawi艂 mnie do pionu.
-- Hmm zadam ci jeszcze jedno pytanie - powiedzia艂am
wynios艂ym tonem, a on tylko kiwn膮艂 g艂ow膮.- Co mam na wewn臋trznej stronie lewego
uda ? - zapyta艂am
-- Znami臋 w kszta艂cicie wilka - odpowiedzia艂. Na sali
balowej zrobi艂o si臋 cicho. Wszyscy parzyli
si臋 na nas ze zdziwieniem. Avia spogl膮da艂a ze
z艂o艣ci膮, a m艂odzie艅cy dzi艣 zebrani z zazdro艣ci膮 w stoj膮cego tajemniczego
jegomo艣cia. Oczywiste by艂o, 偶e jest to temat zabroniony, aby o moim znamieniu
wiedzie膰, a tym bardziej o miejscu jego pobytu. Tylko jedna osoba, nie
wliczaj膮c rodziny, o tym wiedzia艂a. W moich oczach b艂ysn臋艂y 艂zy
szcz臋艣cia. Zauwa偶y艂am, 偶e zakapturzony spina wszystkie mi臋艣nie ze zmieszania.
Pewnie b艂臋dnie odczyta艂 moje uczucia.
-- Scori wr贸ci艂e艣 !! - wykrzykn臋艂am i uwiesi艂am si臋 na
jego szyi. Mocno wtuli艂am si臋 w jego tors, a d艂oni膮 zsun臋艂am jego kaptur.
Ch艂opak niepewnie odwzajemni艂 m贸j u艣cisk. Spojrza艂am na babci臋, a na jej twarzy
zauwa偶y艂am tylko szok. Nagle co艣 mnie tkn臋艂o. Odklei艂am si臋 od m艂odzie艅ca i
przybra艂am ostry wyraz twarzy.- Scorpiusie Lucasie Nicolasie jeste艣
najbardziej skretynia艂ym i bezmy艣lnym g艂膮bem jakiego 艣wiat widzia艂-
warkn臋艂am. W jego 艣licznych oczach widzia艂am skruch臋. Ch艂opak kl臋kn膮艂 na oba
kolana i spu艣ci艂 g艂ow臋, a ja sta艂am nad nim z zaci臋tym wyrazem twarzy.- Czy ty
wiesz idioto jeden, jak ja si臋 martwi艂am! Wyjecha艂e艣 bez po偶egnania! - w moich
oczach stan臋艂y ponownie 艂zy, jednak te nie by艂y oznak膮 szcz臋艣cia.- My艣la艂am
wtedy, 偶e ju偶 nie chcesz by膰 moim przyjacielem.
Po moich policzkach toczy艂y si臋 krystaliczne 艂zy, a
cia艂em wstrz膮sn膮艂 dreszcz. Poczu艂am jak kto艣 mnie do siebie przytula. Do moich
nozdrzy dolecia艂 zapach le艣nego igliwia po艂膮czonego z zapachem letniego zefiru.
-- Przepraszam Lilka, ale nie mog艂em si臋 po偶egna膰.
Taki mia艂em rozkaz. Wybacz mi. - ton jego g艂osu wskazywa艂 na rozdarcie. Mocniej
wtuli艂am si臋 w przyjaciela z dzieci艅stwa.
-- Nie potrafi臋 si臋 na ciebie d艂u偶ej gniewa膰, ale
obiecaj mi jedno....- szepn臋艂am.
-- Co tylko chcesz.
-- Nie zostawiaj mnie ju偶 samej na tak d艂ugo.
Reszta nocy przebieg艂a normalnie. Bal sko艅czy艂 si臋
dopiero nast臋pnego dnia, kiedy s艂o艅ce dopiero szybowa艂o do g贸ry.
~ ♥
~