Cytat

O mnie

Moje zdj臋cie
"Nie mog臋 zdzier偶y膰, gdy ludzie ok艂amuj膮 samych siebie...."

niedziela, 19 czerwca 2016

Nieoczekiwany powr贸t

Brak komentarzy:
~ ♥ ~
Le偶a艂am jeszcze w 艂贸偶ku, jednak ju偶 nie spa艂am. Rozmy艣la艂am nad wszystkim, co do tej pory si臋 wydarzy艂o. Min臋艂o czterna艣cie lat od 艣mierci moich rodzic贸w i wyjazdu Scora. Mo偶e i by艂am ma艂a, ale pami臋tam ten dzie艅, kiedy musia艂am po偶egna膰 si臋 z jedyn膮 osob膮, kt贸ra by艂a moim wsparciem. To by艂o tak dawno, ciekawe, czy on r贸wnie偶 czasem my艣li o mojej osobie. Po moim policzku sp艂yn臋艂a pojedyncza 艂za, cho膰 powieki by艂y zamkni臋te. Wiedzia艂am, 偶e musz臋 wsta膰 i rozpocz膮膰 kolejny nudny i monotonny dzie艅. Jedynym urozmaiceniem tych lat, by艂y treningi z Mistrzem i moim ukochanym wilczkiem. Z moich rozmy艣la艅 wyrwa艂o mnie tr膮canie czym艣 mokrym. Otworzy艂am oczy i u艣miechn臋艂am si臋 na widok, kt贸ry zasta艂am. Felcor le偶a艂 obok mnie i w艂a艣nie zamierza艂 poliza膰 m贸j policzek na dzie艅 dobry.
~ Cze艣膰 olbrzymie - powita艂am go.
~ Cze艣膰 malutka - jak zawsze musia艂 dopowiedzie膰, 偶e pomimo mojego 176 cm jestem od niego przynajmniej o 30 cm ni偶sza.
~ To by艂o wredne - uda艂am, 偶e si臋 obrazi艂am. Fel zawsze si臋 na to nabiera艂.
~ Lili, przecie偶 znasz to powiedzenie : " Co ma艂e, to pi臋kne"- w tym momencie nie wytrzyma艂am i zacz臋艂am si臋 艣mia膰 z trzech powod贸w. Po pierwsze skrucha w g艂osie mojego obro艅cy. Po drugie zawsze potrafi mnie udobrucha膰 tym powiedzeniem, a po trzecie znowu da艂 si臋 nabra膰.
~ Fel dobrze wiesz, 偶e ja nie potrafi臋 si臋 na ciebie gniewa膰 - na potwierdzenie moich s艂贸w przytuli艂am tego zwierzaka.- Dobra, koniec tego dobrego, kt贸ra godzina ?
~ Pi膮tek, godzina 10: 30. Przespa艂a艣 p贸艂 dnia ksi臋偶niczko.
-- Cholera jestem ju偶 sp贸藕niona na histori臋 rod贸w. Babcia mnie zabije.
Szybko wsta艂am z 艂贸偶ka, podbieg艂am do szafy w poszukiwaniu odpowiednich ubra艅. Kiedy je znalaz艂am, pop臋dzi艂am do 艂azienki wzi膮膰 szybk膮 k膮piel. Po 10 minutach wybieg艂am z 艂azienki i podbieg艂am zabra膰 ksi膮偶k臋. Nagle us艂ysza艂am radosne szczekanie, a w mojej g艂owie pojawi艂 si臋 ten z艂o艣liwy, wilczy chichot.
~ Lilith dzisiaj hahaha nie ma hahahaha lekcji. No opr贸cz je藕dziectwa.- My艣la艂am, 偶e go udusz臋. - No chyba by艣 mi tego nie zrobi艂a. Kto by ci臋 ochrania艂.
-- Fel nie czytaj mi w my艣lach ! - wydar艂am swoje struny g艂osowe na futrzaka. Dopiero po chwili zorientowa艂am si臋, 偶e dzisiaj ma by膰 bal z okazji rozpocz臋cia wakacji. Nareszcie !!! 0 nauki!!!
Moje przemy艣lenia na temat ukochanego czasu wolnego, przerwa艂o pukanie do drzwi.
-- Panienko, prosz臋 si臋 obudzi膰. Panienki babcia czeka ju偶 w jadalni. - O nie Roberto... Musi ju偶 by膰 na prawd臋 p贸藕no, skoro staruszka go wys艂a艂a.
-- Ju偶 schodz臋. Roberto przeka偶 Avii, 偶e ju偶 id臋! - odkrzykn臋艂am i zacz臋艂am przeszukiwa膰 moj膮 komnat臋 w celu znalezienia obro偶y dla czarnej "kuleczki".
~ Felcor gdzie ukry艂e艣 t臋 cholern膮 obro偶臋 ! - nerwy mi ju偶 puszcza艂y, a zwierzak tylko spu艣ci艂 uszka i zrobi艂 ma艣lane oczka. Dra艅 wie, jak mnie udobrucha膰.
~ Lili wiesz, 偶e ja nie lubi臋 tej obro偶y.
~ Wiem, ale wiesz, 偶e to jest warunek babci. Jej nie ub艂agasz. A teraz gadaj, gdzie jest ta uwi臋藕.
~ Zaraz ci j膮 przynios臋. - jak powiedzia艂, tak zrobi艂. Po pi臋ciu minutach sta艂 znowu przy mnie z obro偶膮 w pyszczku. Szybko zapi臋艂am j膮 na jego szyi i zbiegli艣my po schodach na jadalni臋.
-- Wybacz babciu, za sp贸藕nienie.
-- Siadaj kochanie - Avia u艣miechn臋艂a si臋 do mnie, a Fela pr贸bowa艂a zabi膰 wzrokiem.
~ Co艣 ty za艣 zrobi艂 ? - spojrza艂am na zwierzaka.
~ Ups, chyba kto艣 zauwa偶y艂 sw贸j przekopany ogr贸dek.
Wybuchn臋艂am 艣miechem na widok miny kuleczki pt " zbity pies " i babci, kt贸ra piorunowa艂a go wzrokiem. Zjedli艣my 艣niadanie i pobieg艂am na najbardziej znienawidzony "przedmiot". Je藕dziectwo.....
Najnudniejsze co mo偶e by膰, a nauczyciela najch臋tniej potraktowa艂abym jakim艣 ostrym narz臋dziem. Przebra艂am si臋 w odpowiedni str贸j, po czym osiod艂a艂am jakiego艣 siwka i wyprowadzi艂am go z boksu.
-- Moja ukochana ksi臋偶niczka !!! Jak mi艂o Ci臋 Pani widzie膰 - za sob膮 us艂ysza艂am mocno przes艂odzony g艂os.
-- Nie w膮tpi臋... Zaczynajmy lepiej - odpowiedzia艂am mu, a on spe艂ni艂 m贸j rozkaz. W k贸艂ko powtarza艂 to samo : raz, dwa, trzy, cztery.. Non stop, od p贸艂 godziny jazdy nie s艂ysza艂am nic innego. My艣la艂am, 偶e usn臋, ale z opresji uratowa艂 mnie pos艂aniec.
-- Kr贸lowa prosi, aby przerwa膰 lekcj臋, poniewa偶 dochodzi godzina 16.
O kurcz臋 ju偶 tak p贸藕no?  Przecie偶  o 18 jest bal... Trzeba si臋 przyszykowa膰 i wyk膮pa膰 czarn膮 besti臋. Zeskoczy艂am z konia, lejce odda艂am nauczycielowi, a sama pobieg艂am do pokoju po drodze wo艂aj膮c Felcora.
Oboje spotkali艣my si臋 w naszym pokoju. Szybkim krokiem pomaszerowa艂am w stron臋 艂azienki, aby napu艣ci膰 wod臋 do ogromnej wanny, wbudowanej w pod艂og臋. Na pierwszy ogie艅 poszed艂 wilk. Wyk膮pa艂am go i wysuszy艂am, po czym sama wpad艂am do 艂azienki i nie wychodzi艂am z niej przez godzin臋. W ko艅cu olejek ze smoczego owocu musi si臋 wch艂on膮膰, aby utrzymywa膰 zapach przez d艂u偶szy czas. Wybieg艂am z 艂azienki w samym r臋czniku i pierwsz膮 czynno艣ci膮, kt贸r膮 zrobi艂am, by艂o odwiedzenie garderoby. Nie potrafi艂am znale藕膰 odpowiedniej sukienki.
~ Lilith to tylko g艂upia kiecka - warkn膮艂 piesowaty.
~  Futrzak ty te偶 musisz mie膰 co艣 na sobie - w moich oczach pojawi艂y si臋 iskierki z艂o艣liwo艣ci.
~ Nie zrobisz mi tego, tylko nie nowa obro偶a. - w jego g艂osie wyczu艂am strach.
~ Owszem zrobi臋, a teraz rusz dup臋 i mi pom贸偶.
Wilk podni贸s艂 si臋 ze swojego miejsca pobytu i skierowa艂 swoje cielsko w kierunku mojego kr贸lestwa. Nie min臋艂o nawet pi臋膰 minut, a on ju偶 wskazywa艂 czarno-fioletowy zestaw. To jest to ! Przebra艂am si臋 szybko w niego, Felcorowi zapi臋艂am fioletow膮 obro偶臋 i zrobi艂am obr贸t w stron臋 toaletki, aby zrobi膰 sobie makija偶. Na zegarze wybi艂a godzina 18:00. No nie, znowu sp贸藕niona. Znowu wszyscy si臋 b臋d膮 gapi膰. Nie lubi臋 tego. Moje rozmy艣lania przerwa艂o tr膮canie noskiem.
~ Lila po艣piesz si臋 masz ju偶 p贸艂godzinne sp贸藕nienie. Znowu si臋 wy艂膮czy艂a艣.
~ Wybacz, zbierajmy si臋.
Zeszli艣my na d贸艂. Zatrzymali艣my si臋 dopiero przed wej艣ciem do sali balowej. W moim brzuchu poczu艂am jakbym mia艂a tysi膮ce kolc贸w. Stres... Wzi臋艂am trzy g艂臋bokie wdechy i otworzy艂am drzwi. Wszystkie pary oczy zwr贸cone by艂y na mnie. No ludzie nie gapcie si臋 tak. Dopiero teraz nasz艂y mnie w膮tpliwo艣ci, czy moja fioletowo-czarna sukienka nie jest za kr贸tka (d艂ugo艣膰- do po艂owy uda z przodu, a z ty艂u d艂ugi "ogon").  Przesz艂am przez ca艂膮 sal臋 lekko kiwaj膮c g艂ow膮 ludziom, kt贸rzy mi si臋 pok艂onili na znak powitania. Zaj臋艂am swoje miejsce przy babci.
-- Ju偶 drugi raz w ci膮gu jednego dnia si臋 sp贸藕ni艂a艣 Lilith. - do rzeczywisto艣ci przywr贸ci艂 mnie g艂os Avii.
-- Wybacz babciu, ale jako艣 nie mam dzisiaj g艂owy do balu.
-- Nic si臋 nie sta艂o, tylko pami臋taj, 偶e musisz jeszcze zata艅czy膰 jeden taniec jako oficjalne rozpocz臋cie balu.- Po tych s艂owach W艂adczyni Sosen Marisy wsta艂a i u艣miechn臋艂a si臋 w stron臋 t艂umu- Moi drodzy. Przybyli艣cie tutaj z bli偶szych lub dalszych stron. Chcia艂yby艣my was bardzo serdecznie przywita膰, a teraz nie przed艂u偶aj膮c, moja wnuczka zata艅czy, z kt贸rym艣 z kandydat贸w, jak nakazuje tradycja.
Z t艂umu wyst膮pi艂o czterech najodwa偶niejszych m艂odzie艅c贸w. Pierwszy z nich mia艂 oczy w kolorze dojrza艂ej trawy, a jego czarne, kr贸tkie w艂osy stercza艂y mu we wszystkie strony. Drugi by艂 szatynem o fioletowych oczach i krzywym nosie. Trzeci mia艂 czerwone w艂osy i czarne oczy. Swoj膮 budow膮 przypomina艂 patyk. Czwarty z nich by艂 blondynem o br膮zowych oczach. Wszyscy mieli co艣, co mnie nie zainteresowa艂o. 呕aden z nich nie by艂 tym, za kt贸rym t臋skni艂am. Kiedy mia艂am ju偶 wybra膰 partnera, drzwi do sali balowej otworzy艂y si臋, a przez nie wesz艂y dwie zakapturzone postacie. Pierwsza z nich, w czarnym p艂aszczu podesz艂a r贸wnie偶, do ch艂opc贸w stoj膮cych przede mn膮. Druga natomiast wmiesza艂a si臋 w t艂um. Pierwsza czw贸rka, zacz臋艂a si臋 wyk艂贸ca膰, kt贸rego z nich mam wybra膰, a Pan Tajemniczy podszed艂 jeszcze bli偶ej mnie, lekko si臋 uk艂oni艂 i wyci膮gn膮艂 swoj膮 r臋k臋, kt贸r膮 przyj臋艂am. Co艣 mnie w nim intrygowa艂o, a kiedy nasze d艂onie si臋 spotka艂y poczu艂am bezpiecze艅stwo, ale by艂o one inne ni偶 te, kt贸re czu艂am czterna艣cie lat temu. M艂odzieniec odpi膮艂 sw贸j p艂aszcz i 艣ci膮gn膮艂 kaptur. To co zobaczy艂am pod przykryciem mnie zdziwi艂o, poniewa偶 kolejne nakrycie  przykrywa艂o jego oczy i w艂osy, a str贸j by艂 wojskowy. Tylko raz widzia艂am taki str贸j, w legendzie o Asasynach. Nowo przyby艂y mia艂 dok艂adnie taki sam ubi贸r, jedynie kolor si臋 nie zgadza艂. Ci z legend posiadali bia艂e ubrania, a ten stoj膮cy przede mn膮 mia艂 czarny str贸j. Ch艂opak u艣cisn膮艂 moj膮 d艂o艅 mocniej, tak jakby chcia艂 mi przekaza膰, 偶e jestem bezpieczna przy nim, wi臋c nie mam si臋 czego obawia膰. O dziwo uwierzy艂am mu. Razem podeszli艣my na 艣rodek sali i ustawili艣my si臋 w pozycji wyj艣ciowej. Pan Nie-Znasz-Mojej-Osobowo艣ci skierowa艂 sw贸j wzrok w stron臋 orkiestry, kt贸ra zacz臋艂a gra膰 jak na m贸j gust bardzo romantyczny utw贸r.
-- Nie wiesz, 偶e przy ta艅cu z kobiet膮, kaptur z g艂owy si臋 艣ci膮ga? - zapyta艂am z sarkazmem.
-- Wiem, tak wymaga dworska etyka, ale w moim przypadku jest to nie mo偶liwe. Tylko jedna osoba mo偶e zdj膮膰 mi nakrycie z g艂owy. - jego g艂臋boki i zmys艂owy g艂os zadzia艂a艂 na mnie do艣膰 niepokoj膮co. W moim brzuchu obudzi艂o si臋 stado motylk贸w. Na pocz膮tku lekko si臋 ko艂ysali艣my, ale nasz taniec zmieni艂 si臋 na do艣膰 zmys艂owe tango. Mimo, 偶e nie widzia艂am jego twarzy, ta艅czy艂o mi si臋 znakomicie. Przez materia艂 jego ubrania, czu艂am wysportowan膮 i dobrze umi臋艣nion膮 sylwetk臋. Nawet nie zauwa偶y艂am, jak jaki艣 kretyn opar艂 si臋 o st贸艂 i niby przypadkiem rozsypa艂 przysmak Kolonii - czekoladowe kuleczki. W tym samym czasie, kiedy kulki si臋 rozsypa艂y, ja robi艂am podw贸jny piruet. Akurat w tym momencie poczu艂am, 偶e trac臋 r贸wnowag臋 i upadam. Ju偶 my艣la艂am, 偶e b臋d臋 mia艂a twarde l膮dowanie, wi臋c przymkn臋艂am oczy. Na mojej tali poczu艂am silne r臋ce, kt贸re mnie podtrzymywa艂y. Otworzy艂am 艣lepka i zauwa偶y艂am mojego wybawc臋, kt贸rym by艂 tajemniczy m艂odzieniec.
-- Lilka wszystko w porz膮dku? - zapyta艂, a ja my艣la艂am, 偶e mi za chwil臋 serce  z rado艣ci wyskoczy. Pomijaj膮c fakt, i偶 by艂am mocno zszokowana. Tylko jedna osoba mog艂a do mnie tak m贸wi膰.
-- Jak mnie nazwa艂e艣 ? - zada艂am to pytanie dla upewnienia si臋.
-- Lil...Yyyy to znaczy Ksi臋偶niczko. - zawaha艂 si臋. Po raz pierwszy ciesz臋 si臋, 偶e kto艣 si臋 przy mnie zawaha艂. Ju偶 wiedzia艂am, jak sprawdzi膰 czy to jest m贸j Scorpi. Ch艂opak postawi艂 mnie do pionu.
-- Hmm zadam ci jeszcze jedno pytanie - powiedzia艂am wynios艂ym tonem, a on tylko kiwn膮艂 g艂ow膮.- Co mam na wewn臋trznej stronie lewego uda ? - zapyta艂am
-- Znami臋 w kszta艂cicie wilka - odpowiedzia艂. Na sali balowej zrobi艂o si臋 cicho.  Wszyscy parzyli
 si臋 na nas ze zdziwieniem. Avia spogl膮da艂a ze z艂o艣ci膮, a m艂odzie艅cy dzi艣 zebrani z zazdro艣ci膮 w stoj膮cego tajemniczego jegomo艣cia. Oczywiste by艂o, 偶e jest to temat zabroniony, aby o moim znamieniu wiedzie膰, a tym bardziej o miejscu jego pobytu. Tylko jedna osoba, nie wliczaj膮c rodziny, o tym wiedzia艂a.  W moich oczach b艂ysn臋艂y 艂zy szcz臋艣cia. Zauwa偶y艂am, 偶e zakapturzony spina wszystkie mi臋艣nie ze zmieszania. Pewnie b艂臋dnie odczyta艂 moje uczucia.
-- Scori wr贸ci艂e艣 !! - wykrzykn臋艂am i uwiesi艂am si臋 na jego szyi. Mocno wtuli艂am si臋  w jego tors, a d艂oni膮 zsun臋艂am jego kaptur. Ch艂opak niepewnie odwzajemni艂 m贸j u艣cisk. Spojrza艂am na babci臋, a na jej twarzy zauwa偶y艂am tylko szok. Nagle co艣 mnie tkn臋艂o. Odklei艂am si臋 od m艂odzie艅ca i  przybra艂am ostry wyraz twarzy.- Scorpiusie Lucasie Nicolasie jeste艣 najbardziej  skretynia艂ym i bezmy艣lnym g艂膮bem jakiego 艣wiat widzia艂- warkn臋艂am. W jego 艣licznych oczach widzia艂am skruch臋. Ch艂opak kl臋kn膮艂 na oba kolana i spu艣ci艂 g艂ow臋, a ja sta艂am nad nim z zaci臋tym wyrazem twarzy.- Czy ty wiesz idioto jeden, jak ja si臋 martwi艂am! Wyjecha艂e艣 bez po偶egnania! - w moich oczach stan臋艂y ponownie 艂zy, jednak te nie by艂y oznak膮 szcz臋艣cia.- My艣la艂am wtedy, 偶e ju偶 nie chcesz by膰 moim przyjacielem.
Po moich policzkach toczy艂y si臋 krystaliczne 艂zy, a cia艂em wstrz膮sn膮艂 dreszcz. Poczu艂am jak kto艣 mnie do siebie przytula. Do moich nozdrzy dolecia艂 zapach le艣nego igliwia po艂膮czonego z zapachem letniego zefiru.
-- Przepraszam Lilka, ale nie mog艂em si臋 po偶egna膰. Taki mia艂em rozkaz. Wybacz mi. - ton jego g艂osu wskazywa艂 na rozdarcie. Mocniej wtuli艂am si臋 w przyjaciela z dzieci艅stwa.
-- Nie potrafi臋 si臋 na ciebie d艂u偶ej gniewa膰, ale obiecaj mi jedno....- szepn臋艂am.
-- Co tylko chcesz.
-- Nie zostawiaj mnie ju偶 samej na tak d艂ugo.
Reszta nocy przebieg艂a normalnie. Bal sko艅czy艂 si臋 dopiero nast臋pnego dnia, kiedy s艂o艅ce dopiero szybowa艂o do g贸ry.


                                                                               ~ ♥ ~

Moje dzieci艅stwo cz.2

Brak komentarzy:
Zbli偶ali艣my si臋 do celu .Powietrze sta艂o si臋 mro藕niejsze i wia艂 zimny wiatr. Ja jednak nie odczuwa艂am zimna. Przed moimi oczami ci膮gle mia艂am widok p艂on膮cych dom贸w i zamku, oraz krzyk niewinnych ludzi. Tyle os贸b straci艂o swoje 偶ycie. Tyle dzieci zgin臋艂o, nawet tych nienarodzonych. Po moich policzkach sp艂ywa艂y 艂zy, a ma艂a kuleczka, kt贸r膮 trzyma艂am w ramionach jeszcze bardziej wtuli艂a si臋 w moje cia艂o. Tak jak gdyby chcia艂a mnie pocieszy膰. Nawet nie zauwa偶y艂am, kiedy dojechali艣my przed orszak babci. Avia sta艂a na czele, a jej wyraz twarzy by艂 smutny. Takshi pom贸g艂 mi zej艣膰 z konia, wiec pierwsz膮 moj膮 czynno艣ci膮 by艂o przytulenie si臋 do w艂adczyni Kolonii.
-- Dzika R贸偶o jak dobrze, 偶e jeste艣 ca艂a i zdrowa.- szkoda, i偶 moja psychika ucierpia艂a.
-- Nic mi nie jest - g艂os przypomina艂 szloch, r臋ce trz臋s艂y si臋 niemi艂osiernie. Chcia艂am si臋 u艣miechn膮膰, 偶eby pokaza膰, 偶e jestem silna. Jednak nie potrafi艂am. W tym samym momencie podbieg艂 do mnie m艂ody wilczek. I zaszczeka艂, chc膮c zwr贸ci膰 na siebie uwag臋. Uda艂o mu si臋, ale tylko ja zrozumia艂am 偶e by艂y to s艂owa pocieszenia.
-- Wasza wysoko艣膰, kr贸lowa Raisa prosi o opiek臋 nad ksi臋偶niczk膮. - powiedzia艂 m贸j tymczasowy opiekun po czym zawr贸ci艂 konia i odjecha艂 w stron臋 p艂on膮cego miasta.
-- Chod藕my Lili, musisz odpocz膮膰. Na pewno jeszcze zobaczysz swoich rodzic贸w. - Nawet nie wiesz jak si臋 mylisz babciu. Jedyne co zdo艂a艂am wyszlocha膰 to cztery s艂owa:
-- Moja mama nie 偶yje ! - wstrz膮sn膮艂 mn膮 dreszcz,poniewa偶 wiatr przybra艂 na sile. Zauwa偶y艂am, 偶e na twarzy Avii malowa艂 si臋 szok.
-- Sk膮d wiesz kochanie?
-- Bo rozumiem jak, On do mnie m贸wi - wskaza艂am na ma艂膮 kuleczk臋, kt贸ra znajdowa艂a si臋 przy mnie.
Wtedy wszyscy Demonai zrozumieli, 偶e stracili jednego z nich - Nocnego W臋drowce. Po policzkach zebranych sp艂ywa艂y 艂zy. Nawet m臋偶czy藕ni, kt贸rzy byli odwa偶nymi wojownikami nie kryli srebrzystych kropel. Ka偶dy podchodzi艂 i sk艂ada艂 kondolencje. W 偶a艂obnym nastroju powr贸cili艣my do pa艂acu. Avia zaprowadzi艂a mnie do moich nowych komnat w prawym skrzydle zamku. Pokaza艂a mi tylko gdzie jest 艂azienka i moja sypialnia. P贸藕niej wysz艂a z pokoju. Zosta艂am sama, zm臋czona i smutna. jedynym towarzyszem by艂 m贸j ma艂y wilczek. Nie zwa偶aj膮c na nic, po艂o偶y艂am si臋 na 艂o偶u.
~Nie przejmuj si臋 Lilith wszystko b臋dzie dobrze. Mo偶esz na mnie liczy膰.- m贸wi膮c to u艂o偶y艂 si臋 obok mnie, a jego pyszczek znajdowa艂 si臋 na moich udach
~ Wiem, jednak to boli- odpowiedzia艂am mu. - W og贸le jak si臋 nazywasz?
~ Ksi臋偶niczko, to ty nadajesz mi imi臋.
Przez chwil臋 zastanawia艂am si臋 jakie imi臋 najbardziej pasuje. Przyjrza艂am si臋 zwierzakowi. By艂 ca艂y czarny, opr贸cz 艂apek. One by艂y bia艂e, takie skarpetki. Na jego szyi by艂y bia艂e 艂atki tworz膮ce naszyjnik. Lewe uszko by艂o "szpiczaste", a prawe s艂odko klapni臋te. 艢lepka mia艂y odcie艅 orzech贸w. Musz臋 przyzna膰 by艂 s艂odki.
~ Ju偶 wiem!!! - wykrzykn臋艂am - Od dzi艣 nazywasz si臋 Felcor.
Mo偶e to imi臋 do niego nie pasowa艂o, ale moim zdaniem by艂o odpowiednie. Wilczek zacz膮艂 rado艣nie merda膰 ogonkiem, wi臋c imi臋 mu si臋 spodoba艂o. Bardziej wtuli艂am si臋 w wilka i oboje zasn臋li艣my. W nast臋pnym dniu Takashi wr贸ci艂 i oznajmi艂, 偶e nikt nie prze偶y艂. Przywi贸z艂 ze sob膮 tylko 艂uk mojego ojca i Gwiezdn膮 Lili臋 mojej matki. W ten sam dzie艅 odby艂 si臋 pogrzeb. Wszyscy ubrani na czarno, 偶a艂obna atmosfera zacz臋艂a mnie dobija膰.
 Od tego wydarzenia min膮艂 tydzie艅. Patrz膮c na te wszystkie smutne twarze, co艣 we mnie p臋k艂o. Stwierdzi艂am, 偶e pomimo tragedii, kt贸ra mia艂a miejsce, rodzice nie chcieliby, abym si臋 smuci艂a. Zrozumia艂am, 偶e musz臋 co艣 zmieni膰. Pobieg艂am do Sali treningowej maj膮c nadziej臋, 偶e mistrz Feliks b臋dzie sam. Bogowie chyba wys艂uchali moich pr贸艣b, bo nauczyciel by艂 sam.
-- Sensei musz臋 prosi膰 ci臋 o przys艂ug臋.
-- Chcesz trenowa膰, 偶eby nie da膰 si臋 zabi膰. - On zawsze wie, czego od niego oczekuj臋.
-- Tak.
-- Trening jutro o 7 - kr贸tka i prosta odpowied藕. I tak w wieku pi臋ciu lat zacz臋艂am trenowa膰 w艂adanie broni膮. Chcia艂am r贸wnie偶 wyzby膰 si臋 uczu膰, ale na to mi nie pozwolono. Jako ksi臋偶niczka musia艂am si臋 u艣miecha膰 i mie艣 pogodny wyraz twarzy, oraz by膰 mi艂a dla wszystkich, nawet je艣li by艂aby to tylko gra pozor贸w. Jako kunoichi mog艂am przywdzia膰 mask臋 oboj臋tno艣ci.
Kiedy sko艅czy艂am 6 lat babcia zapisa艂 mnie na prywatne lekcje. Etyka, zielarstwo, historia rod贸w, matematyka i astronomia, literatura itp. Ca艂e dnie mia艂am wi臋c zaj臋te. W pa艂acu uczy艂am si臋 przedmiot贸w potrzebnych mi jako przysz艂a kr贸lowa, a wieczorem, lub wcze艣nie rano 膰wiczy艂am z mistrzem walk臋 broni膮 i wr臋cz, jazd臋 konn膮, oraz ukrywanie uczu膰. I tak jest do teraz. Kiedy przychodzi艂am ju偶 do swoich komnat, cz臋sto by艂am wyko艅czona. Niekiedy zdarza艂o si臋, 偶e razem z Felcorem trenowali艣my jeszcze vinculo ( wi臋藕).

Z ma艂ej pi臋ciolatki, kt贸ra niedawno prze偶y艂a tragedi臋, wyros艂am na dzieln膮 wojowniczk臋, oraz godn膮 nast臋pczyni臋 tronu. Tak uwa偶ali wszyscy z Kolonii Sosen Marisy i nie tylko. Felcor, r贸wnie偶 wyr贸s艂. Z ma艂ego wilczego szczeniaka, sta艂 si臋 pot臋偶nym wilkiem. Sta艂 si臋 r贸wnie偶 gro藕nym i niebezpiecznym zwierzakiem. Oczywi艣cie dla wrog贸w. Swoim wygl膮dem sieje strach. Jednak wszyscy Demonai wiedz膮, 偶e on tylko tak wygl膮da, a w rzeczywisto艣ci jest mi艂y i przyjacielski.


~♥~

Moje dzieci艅stwo cz.1

Brak komentarzy:
Opowiem wam bajk臋 o pewnej dziewczynce..... Nie no, 偶artuj臋 :)
Przenie艣my si臋 w czasie o jakie艣 dziewi臋tna艣cie lat. Tu na Quarix czas i  latka p艂yn膮 wolniej. Wracaj膮c do odpowiedniego etapu... Popcorn jest? Cola te偶 ? No to teraz siada膰 z ty艂kami przed laptopy lub kom贸rki i grzecznie czyta膰 ! :)

      Kolonie Sosen Marisy pogr膮偶one by艂y we 艣nie. Wsz臋dzie cicho i ciemno, ka偶dy smacznie spa艂. No prawie ka偶dy... Na jednym z zamkowych parapet贸w siedzia艂a dziewi臋tnastolatka o hebanowych w艂osach jak i oczach. Dziewczyna by艂a pogr膮偶ona w swoich rozmy艣laniach. Tak to w艂a艣nie ja.
Przypomina艂am sobie ca艂e moje dzieci艅stwo i rodzic贸w. Pami臋tam, 偶e cz臋sto si臋 sprzeczali :)
Nawet je艣li by艂a to b艂ahostka, lub sprawa jakiej p艂ci b臋dzie ich pierworodny maluszek, ale to akurat z opowiada艅.

-- Rai to b臋dzie dziewczynka, kt贸ra wyro艣nie na siln膮 i niezale偶n膮 kr贸low膮. Nie pomijaj膮c oczywi艣cie, 偶e b臋dzie dzieln膮 i m臋偶n膮 wojowniczk膮.- mi艂y, m臋ski baryton rozni贸s艂 si臋 po komnacie.
-- A ty znowu swoje.... Ile razy mam powtarza膰, i偶 to b臋dzie ch艂opiec? - zrezygnowany g艂os w艂adczyni uciszy艂 na chwil臋 m臋偶czyzn臋. - Z reszt膮 przekonamy si臋 dopiero za dwa miesi膮ce.
-- I tak wiem, 偶e to dziewczynka i koniec- powiedzia艂 Kr贸lewski Ma艂偶onek i przytuli艂 swoj膮 mi艂o艣膰, a r臋ce po艂o偶y艂 na jej zaokr膮glonym brzuszku.
-- Z tob膮 jak z dzieckiem - westchn臋艂a kr贸lowa - nigdy nie przem贸wisz do rozs膮dku.

Na to wspomnienie, na mojej twarzy zago艣ci艂 delikatny u艣miech. Podobno wyb贸r imienia by艂 o wiele prostszy.

-- Ha m贸wi艂em, 偶e to dziewczynka.
-- Av uspokoi艂 by艣 si臋. Ten zak艂ad wygra艂e艣, jednak mamy problem.
-- Jaki? Przecie偶 pokoik jest ca艂y wyposa偶ony, zabawki s膮.
-- A jak j膮 nazwiemy?- zapyta艂a Wilcza Kr贸lowa ze 艣miechem.
-- Kurde o tym nie pomy艣la艂em- Averill stukn膮艂 si臋 r臋k膮 w czo艂o. Zacz膮艂 chodzi膰 po ca艂ej komnacie i si臋 rozgl膮da艂.
-- Kochanie co ty robisz?
-- My艣l臋 nad imieniem. W ko艅cu dzisiaj jest pe艂nia i 艣wi臋to Luny. Nasza c贸reczka musi mie膰 odpowiednie imi臋. - jego uwag臋 zwr贸ci艂 nowo zakwit艂y kwiat.- Raisa sp贸jrz na Gwiezdn膮 Lili臋. Ona kwitnie. Faktycznie ta sama lilia zasila ogr贸d mojej babci i nadal, co roku o tej samej porze na nowo rozkwita.
-- To jest odpowiednie imi臋- wykrzykn臋艂a kobieta, a na twarzy jej m臋偶a malowa艂o si臋 zdziwienie.- Liliana...
--Liliana Raisa Serafina Micheline.

M贸j u艣miech pog艂臋bi艂 si臋, jednak dobry humor  nie trwa艂 za d艂ugo.

-- Babciu, babciu a tata zabra艂 mnie na konika!- ma艂a dziewczynka szybko podbieg艂a do starszej kobiety.
-- Lilka ile razy ci powtarza艂em,nie biegaj po sali tronowej. Wybacz matko. - do pomieszczenia wszed艂 Nocny W臋drowiec.
-- Averill nie przesadzaj, to tylko ma艂a, trzyletnia dziewczynka.- w艂adczyni u艣miechn臋艂a si臋 do wnuczki- Dzika R贸偶o id藕 na podw贸rko, musz臋 porozmawia膰 z twoim ojcem.
-- Dobrze- odpowiedzia艂am i znikn臋艂am za drzwiami. Pobieg艂am do mojego ulubionego miejsca - sali treningowej, kt贸ra znajdowa艂a si臋 w 艣rodku lasku po zachodniej stronie posiad艂o艣ci. Droga zaj臋艂a mi 10  minut. Jako dziecko p贸艂krwi ( po艂owa Demonai) potrafi艂am bardzo szybko i bezszelestnie si臋 porusza膰. Ze wzgl臋du na to, i偶 by艂am jeszcze ma艂膮 dziewczynk膮, nie wolno mi by艂o chodzi膰 do tego miejsca jak i trenowa膰 tutaj. Ka偶dy, kt贸rego zna艂am my艣la艂 tak samo: KSI臉呕NICZKA + BRO艃 = NIEDORZECZNO艢膯.  Jedynie Avia i mistrz Felix s膮dzili, 偶e drzemie we mnie potencja艂. W艣lizgn臋艂am si臋 do 艣rodka budynku. Na 艣rodku sali sta艂  ch艂opiec o ciemnobr膮zowych w艂osach  艣licznych, rzadko spotykanych oczach. Jego 艣lepka mia艂y kolor zachodz膮cego s艂o艅ca. M贸g艂 mie膰 najwi臋cej siedem lat.
-- No prosz臋, a kogo my tu mamy ?- z moich rozmy艣la艅 na temat tajemniczego ch艂opca wyrwa艂 mnie g艂os nauczyciela, kt贸ry sta艂 za mn膮. - Dzika R贸偶o, twoi rodzice nie pochwalaj膮 tego, 偶e tu przebywasz.
-- Wybacz sensei, nie chcia艂am by膰 ju偶 w zamku, a Avia pozwoli艂a mi wyj艣膰.- uda艂am skruszon膮.
-- Nie mnie przepraszaj ksi臋偶niczko- na twarzy m臋偶czyzny zago艣ci艂 u艣miech. Spojrza艂am na siedmiolatka, kt贸ry nie ruszy艂 si臋 nawet o milimetr. Jego twarz nie wyra偶a艂a nic. Nie odzywa艂 si臋. Z podw贸rka us艂ysza艂am g艂osy m艂odych ch艂opc贸w, kt贸rzy zmierzali na trening. Wiem, 偶e najm艂odszy z nim mia艂 10 lat. Br膮zowow艂osy, tajemniczy m艂odzik tylko uk艂oni艂 si臋 Feliksowi i odszed艂. Na mnie nawet nie spojrza艂, Do sali wbieg艂y dzieciaki starsze ode mnie. Najpierw uk艂oni艂y si臋 senseiowi a p贸藕niej mnie. Nie chcia艂am d艂u偶ej tu przebywa膰, wi臋c wymiga艂am si臋 karmieniem Lulu - 艣nie偶nobia艂ego kr贸lika, maskotki Koloni Demonai.

Na to wspomnienie ca艂y pok贸j wype艂ni艂 艣miech. Wywijanie si臋 od r贸偶nych sytuacji opanowa艂am ju偶 od najm艂odszych laty. Wtedy spotka艂am Scorpiusa po raz pierwszy, ale nie ostatni. Za ka偶dym razem, kiedy przyje偶d偶a艂am do babci, o wyznaczonej godzinie bieg艂am do sali treningowej na trening Scora. Pami臋tam, 偶e raz wysz艂am poza granice kr贸lestwa i si臋 zgubi艂am. To w艂a艣nie on mnie odnalaz艂. Od tego momentu stali艣my si臋 przyjaci贸艂mi. Rodzice jednak nie pochwalali tej znajomo艣ci. Szczeg贸lnie matka.

--Lilka nie powinna艣 zadawa膰 si臋 z tym ch艂opcem. - kr贸lowa Azmarii przybra艂a surowy wyraz twarzy.
-- Ale dlaczego mamusiu- zapyta艂am. Do teraz nie rozumiem tego zakazu.
-- Powinna艣 zadawa膰 si臋 z dzie膰mi arystokrat贸w, a nie z jakimi艣 muzykami.

No pewnie, ju偶 lec臋..... Mama tylko raz zobaczy艂a jak, Lu gra dla babci na skrzypkach i wysnu艂a b艂臋dne wnioski.  Wilczy 艁owca ( Scorpius) jednak si臋 tym nie przej膮艂. Scor jest utalentowany w wielu dziedzinach, jednak najlepiej wychodz膮 mu walki w r臋cz i  z broni膮, oraz gra na instrumentach. Ch艂opak uwielbia gra膰 na skrzypcach lub fortepianie.

-- Scori zagraj co艣 dla mnie- siedzia艂am przed du偶ym czarnym fortepianem. Mia艂am zaledwie cztery latka, a Scorpius osiem. Spogl膮da艂am na niego, bo ten cio艂ek sta艂 w drzwiach i nie mia艂 zamiaru si臋 ruszy膰.
-- Lilka nie wolno mi tu przebywa膰. Te skrzyd艂o zamku jest zabronione. - opiera艂 si臋, ale jego wzrok spoczywa艂 na instrumencie. Ju偶 ja wiedzia艂am jak go ub艂aga膰.
-- No chod藕, nie daj si臋 prosi膰 - zrobi艂am s艂odkie oczka. O艣miolatek prze艂ama艂 si臋 i podszed艂 do fortepianu. Kiedy ju偶 si臋 usadowi艂, jego palce zwinnie zacz臋艂y wygrywa膰 pi臋kn膮 melodi臋.
Jak na sw贸j wiek, Wilczy 艁owca by艂 bardzo utalentowany i m膮dry. Tak samo ja. No mo偶e nie by艂am a偶 tak utalentowana, ale mia艂am dar przekonywania.

Jedno ze szcz臋艣liwych wspomnie艅 zwi膮zanych z moim przyjacielem i chyba ostatnie. Scorpius wyjecha艂 na trening razem z pomocnikiem Mistrza Miecza. Od tego czasu go nie widzia艂am. W moich oczach zaszkli艂y si臋 艂zy, jednak nie chcia艂am, aby one wydosta艂y si臋 na zewn膮trz. Jednak w mojej g艂owie pojawi艂o si臋 wspomnienie tragicznej nocy. Niekiedy widz臋 to wydarzenie w moich snach.

Obudzi艂o mnie lekkie potrz膮sanie. By艂a to mama, kt贸ra trzyma艂a ju偶 gotowe rzeczy i ma艂y plecaczek. 
-- Kochanie, pojedziesz teraz do granicy, do babci. zabierze ci臋 tam jeden z zaufanych stra偶nik贸w. - na jej twarzy malowa艂o si臋 przera偶enie. Jako zaspane dziecko nie za bardzo kontaktowa艂am ze 艣wiatem. Matka szybko mnie przebra艂a i wysz艂a ze mn膮 na ty艂y zamku. Mia艂am wtedy pi臋膰 lat. Tam czeka艂 ju偶 czarny ko艅 i stra偶nik.
-- Lili, Takashi zabierze ci臋 do granicy. Tam ju偶 czeka na ciebie Avia.
-- Mamusiu, ale co si臋 dzieje ? - spyta艂am, jednak nie otrzyma艂am odpowiedzi.
-- Spotkamy si臋 jeszcze?
-- Nie wiem c贸reczko, nie wiem. Jed藕cie ju偶 i najlepiej nie odwracaj si臋. 
Wyje偶d偶ali艣my przez tyln膮 bram臋 w stron臋 Kolonii. Chcia艂am si臋 odwr贸ci膰,  jednak w mojej g艂owie rozbrzmia艂 g艂o艣ik, abym tego nnie robi艂a. Nie pos艂ucha艂am go i si臋 odwr贸ci艂am. Ca艂a Azmaria p艂on臋艂a. Najbardziej poch艂oni臋ty  przez ogie艅, by艂 zamek. Us艂ysza艂am przera藕liwe krzyki. Chcia艂am zawr贸ci膰;, jednak ten sam g艂o艣ik znowu mnie powstrzyma艂. Przed nami pojawi艂o si臋 wilcze szczeni臋.
-- To ty do mnie m贸wi艂e艣? - zada艂am pytanie, jednak nie liczy艂am na odpowied藕. 
-- Tak ksi臋偶niczko.- przypomnia艂y mi si臋 s艂owa mamy. Je艣li kr贸lowa zginie, jej nast臋pczyni zobaczy swojego stra偶nika→wilka.- Przykro mi. 

Tylko te dwa s艂owa,  a ja wiedzia艂am,  偶e straci艂am rodzic贸w i Azmari臋. Zyska艂am za to stra偶nika i przyjaciela. W moich oczach zal艣ni艂y 艂zy i sp艂yn臋艂y po policzkach. Kaza艂am jedynie Takashiemu poda膰 mi zwierzaka i ruszy膰 w stron臋 domu Avii.


C.d.n

poniedzia艂ek, 30 maja 2016

Prologs

Brak komentarzy:
   W centrum Azmarii sta艂 przepi臋kny pa艂ac, a w jednej z jego komnat, na 艣rodku sta艂o ma艂e 艂贸偶eczko. Nad nim pochyla艂a si臋 w艂adczyni, w kt贸rej oczach b艂yszcza艂y 艂zy. Arystokratka przygl膮da艂a si臋 艣pi膮cej dziewczynce o kr贸tkich, hebanowych w艂oskach z grzywk膮 na lew膮 stron臋. To w艂a艣nie na niej widnia艂o tylko jedno fioletowe pasemko. Dziecko pogr膮偶one w g艂臋bokim 艣nie,  nie mia艂o poj臋cia
o tym, i偶 jego policzek jest delikatnie g艂adzony.
-- Lilith jak dobrze,  偶e nie posiadasz jeszcze 艣wiadomo艣ci o swojej przysz艂o艣ci, ani o odpowiedzialno艣膰,  kt贸ra pozostanie z tob膮 do ko艅ca - szepn臋艂a kobieta, a po jej twarzy sp艂yn臋艂y kryszta艂owe 艂zy.
Drzwi do komnaty otworzy艂y si臋,  a w nich stan膮艂 m艂ody m臋偶czyzna.  Na pierwszy rzut oka mo偶na by艂o dostrzec si艂臋 bij膮c膮 z jego postawy, jednak w oczach tli艂 si臋 strach. Strach o 偶ycie swojej rodziny.
-- Rai co si臋 sta艂o? Znowu ponure my艣li?  - podszed艂 do 偶ony i przytuli艂 j膮. - Nie martw si臋,  wszystko b臋dzie dobrze.
Te ostatnie s艂owa. ....... Tak b艂ahe,  jednak daj膮ce nadziej臋..... Niestety czasem bywa, 偶e jest ona z艂udna.
© Agata | WS
x x x x x x x.