W centrum Azmarii sta艂 przepi臋kny pa艂ac, a w jednej z jego komnat, na 艣rodku sta艂o ma艂e 艂贸偶eczko. Nad nim pochyla艂a
si臋 w艂adczyni, w kt贸rej oczach b艂yszcza艂y 艂zy. Arystokratka przygl膮da艂a si臋
艣pi膮cej dziewczynce o kr贸tkich, hebanowych w艂oskach z grzywk膮 na lew膮 stron臋.
To w艂a艣nie na niej widnia艂o tylko jedno fioletowe pasemko. Dziecko pogr膮偶one w
g艂臋bokim 艣nie, nie mia艂o poj臋cia
o tym, i偶 jego policzek
jest delikatnie g艂adzony.
-- Lilith jak dobrze,
偶e nie posiadasz jeszcze 艣wiadomo艣ci o swojej przysz艂o艣ci, ani o
odpowiedzialno艣膰, kt贸ra pozostanie z tob膮 do ko艅ca - szepn臋艂a kobieta, a
po jej twarzy sp艂yn臋艂y kryszta艂owe 艂zy.
Drzwi do komnaty
otworzy艂y si臋, a w nich stan膮艂 m艂ody m臋偶czyzna. Na pierwszy rzut
oka mo偶na by艂o dostrzec si艂臋 bij膮c膮 z jego postawy, jednak w oczach tli艂 si臋
strach. Strach o 偶ycie swojej rodziny.
-- Rai co si臋 sta艂o?
Znowu ponure my艣li? - podszed艂 do 偶ony i przytuli艂 j膮. - Nie martw si臋,
wszystko b臋dzie dobrze.
Te ostatnie s艂owa.
....... Tak b艂ahe, jednak daj膮ce nadziej臋..... Niestety czasem bywa, 偶e
jest ona z艂udna.